Bóg. Cisza. Prostota.

Jest 26 sierpnia, poniedziałek. W Taizé jestem od kilku dni. Do końca miesiąca mam oddać gotowy tekst książki. Dlatego od samego początku mojego pobytu tutaj próbuję napisać wstęp. Zaczynałem już kilka razy, ale każda z tych prób lądowała w koszu.

Nie jest łatwo dzielić się czymś, co jest jednym z najważniejszych doświadczeń w życiu. Jakich słów użyć, żeby nie zabrzmiało to nieznośnie patetycznie? Albo wręcz przeciwnie ? żeby nie wyszło infantylnie i banalnie? Przecież dobrze wiem, jak ważny jest język. Wielokrotnie sam irytuję się, kiedy w kościołach słyszę wypowiedzi oderwane od rzeczywistości. Wszyscy to dobrze znamy. Kroczenie, pochylanie się z troską, spożywanie, przewielebne ekscelencje i prześwietne kurie ? przykłady kościelnej nowomowy można by mnożyć bez końca. Z drugiej strony niewypełnione żadną poważniejszą refleksją frazesy o tym, że Bóg kocha każdego z nas i ma dla ­każdego z nas wspaniały plan.

Jak podzielić się czymś, co naprawdę wywróciło moje życie do góry nogami i ukształtowało moją wrażliwość na całe życie? To wcale nie jest przesada. Dziś wiem, że to, jak patrzę na świat, jak widzę misję Kościoła i co jest dla mnie najważniejsze w życiu, mam właśnie stąd.

Kiedy już myślałem, że nie dam rady wyrazić tego, co tak bardzo chcę przekazać, i pewnie będę musiał poprosić redaktorkę czuwającą nad powstaniem tej książki o kilka dodatkowych dni na skończenie pracy, w Taizé zaczął się nowy tydzień.

Ostatni tydzień sierpnia to tutaj tak zwany tydzień specjalny. W tym roku jest on poświęcony ekologii. ?Solidarność z całym Stworzeniem. Zatroszczmy się o Ziemię!? ? takie hasło widnieje na programie, który dostał każdy z uczestników. Po porannej modlitwie w Kościele Pojednania i śniadaniu poszedłem na wprowadzenie biblijne. Okazało się, że poprowadzi je brat Emil. Ucieszyłem się bardzo, bo raz już brałem udział w jego wprowadzeniu i wtedy zrobiło ono we mnie dużo dobrego. Tym razem brat Emil zupełnie nieświadomie rozwiązał mój problem. Już po kilkunastu minutach poczułem, że w końcu mam wstęp.

Brat Emil opowiedział o pewnej dziennikarce i ekonomistce, która opisując sytuację, w jakiej znajduje się dzisiejszy świat, zaznaczyła, że nie chce już poruszać tematu kryzysu, o którym mówią wszyscy dookoła. Zamiast tego chce mówić o nowym początku i szukać odpowiedzi na pytanie, co możemy zrobić, żeby nie poddać się wszechobecnemu defetyzmowi i zacząć budować chociaż trochę lepszą rzeczywistość ? rozpoczynając od samego siebie. To wcale nie znaczy, że mamy ignorować problemy, tragedie, skandale i otaczający nas chaos. Nie chodzi też o naiwny optymizm. Chodzi o zmianę akcentów w myśleniu, która pozwoli nam przejść od załamywania rąk z bezsilności do próby wzięcia spraw w swoje ręce i uwierzenia, że niezależnie od sytuacji jesteśmy w stanie zacząć wszystko od nowa. ?Pamiętajmy, że Pan Bóg stworzył świat z chaosu, a nie z idealnie poukładanej rzeczywistości? ? dodał brat Emil.

Właśnie dlatego piszę tę książkę. Właśnie dlatego od kilku lat namawiałem brata Marka do tych rozmów i właśnie dlatego prawie każdą wolną chwilę od początku tego roku poświęciłem na pracę nad tym projektem.
Kilkanaście lat temu znalazłem się na życiowym zakręcie. Ktoś może zapytać, co może powiedzieć o prawdziwych problemach nastolatek, który wychował się w zamożnej lekarskiej rodzinie. Jednak poczucie bezsensu i w konsekwencji rozpacz, z której nie widać wyjścia, może dopaść każdego. Również pozornie beztroskiego nastolatka. Kompleksy, zaburzone poczucie własnej wartości, problemy w szkole, utrata wiary, dojmujące uczucie beznadziei.

Właśnie w takim momencie trafiłem do małej wioski w Burgundii i spotkałem cichego, niepozornego człowieka. To miejsce i ten człowiek zmieniły we mnie wszystko. Dlatego wracam tu od kilkunastu lat za każdym razem, kiedy tracę oddech i potrzebuję odnaleźć wewnętrzny spokój oraz siły do dalszego działania.

Wiele osób, kiedy słyszy słowo ?Taizé?, myśli przede wszystkim o wielkich spotkaniach sylwestrowych i pięknych pieśniach. A to tylko malutki wycinek tego, czym tak naprawdę jest ta wspólnota, którą papież Jan XXIII nazwał ?małą wiosną Kościoła?.

Taizé to szukanie nadziei tam, gdzie nikt jej nie dostrzega. To wyciągnięcie ręki do leżącego, szczególnie tego najsłabszego i najbardziej poranionego. To budowanie mostów tam, gdzie inni budują mury. To wprowadzanie zaufania tam, gdzie inni sieją lęk. To szukanie światła nawet w największych ciemnościach.

Wiem, że czasy są naprawdę trudne. Wiem, że dla wielu z nas ostatnie miesiące były okresem mierzenia się z przytłaczającą, a czasem nawet mroczną prawdą o naszym Kościele. Kiedy dodamy do tego świadomość o wojnach, głodzie i konfliktach toczących się na całym świcie oraz niepewność o przyszłość Ziemi wynikającą ze zmian klimatycznych napędzanych naszą chciwością, egoizmem i krótkowzrocznością, robi się naprawdę nieprzyjemnie. To wszystko może budzić poczucie bezsilności. Sam tak czasem mam.

Dlatego nie powiem ci, że mam dla ciebie receptę i że jeśli jej użyjesz, na pewno znikną twoje problemy i wszystko będzie dobrze. Oddaję w twoje ręce tych kilkaset stron zadrukowanego papieru, mając nadzieję, że pod wpływem lektury dasz sobie szansę na nowy początek. Że niezależnie od tego, w jak trudnej sytuacji się w tej chwili znajdujesz, zaryzykujesz i zaczniesz od nowa, mimo wszystko. Ale tym razem już nie sam, lecz szukając siły w Tym, który przychodzi do ciemności ze światłem i dla którego nie ma rzeczy niemożliwych.

***

Książkę można zamówić w sklepie wydawnictwa WAM

***

Polecam Wam też dwa filmy krótkometrażowe o Taizé, które stworzyliśmy razem z Jakubem Słabkiem przy okazji powstawania książki.