Trochę się tego spotkania obawiałem. Tak już mam, że kiedy porusza mnie czyjaś twórczość, to boję się, że poznanie człowieka, który za nią stoi, może być rozczarowujące. Na szczęście z Pawłem Domagałą jest wręcz przeciwnie.
Miliard małych strat
Historia naszego spotkania zaczyna się w listopadzie 2020 roku. Dla mnie to czas trudny, czas kryzysu. Miesiąc wcześniej podejmuję decyzję o odejściu po 11 latach z DEON.pl. Nie wiem, co będzie dalej. Jest we mnie wiele pytań i niepewności. Na światło dzienne wychodzą kolejne skandale, nadużycia i zaniedbania w Kościele. To wszystko sprawia, że trudno mi myśleć o przyszłości z nadzieją, trudno łapać oddech, trudno odnaleźć pokój w sercu.
I właśnie w takim momencie ukazuje się nowa płyta Pawła Domagały „Wracaj”.
Przyznam szczerze, że wcześniej nie znałem dobrze jego muzycznej twórczości. Oczywiście – jak pewnie zdecydowana większość ludzi żyjących w Polsce – słyszałem wiele razy utwór „Weź nie pytaj”, ale to by było na tyle.
Album „Wracaj” przyszedł do mnie sam. Po prostu wyświetlił się w propozycjach na Spotify. Włączyłem go bez jakichś wielkich oczekiwań.
Kolejne utwory leciały jako tło w trakcie zwykłego dnia zdalnej pracy w domu. Słuchałem jednym uchem. Myślałem sobie, że są ładne i przyjemne, ale jakoś specjalnie nie przykuwały mojej uwagi. Do czasu.
W głośnikach usłyszałem słowa:
„A kiedy świat / Rozpadnie nagle się / Na miliard małych strat / Na miliard małych strat / Ja będę stał / Gdzie zapomniany ból /Czekając, żeby znów / Przemówił jakiś Bóg / Ja będę stał / Wśród zapomnianych prawd / Z nadzieją, żeby znów / Pojawił się mój Bóg”.
Trudno opisać to, co we mnie zrobił utwór „Czekając”. To było coś z gatunku wydarzeń, które poruszają do głębi. Właściwych słów chyba nie znajdę, więc tylko powiem, że stał się moją modlitwą. I bardzo mi pomógł wyrazić to, czego wyrazić w tym czasie nie potrafiłem.
Podobną rzecz zrobił we mnie utwór zamykający album. W inny sposób, dotykając innych strun, ale „Rzeka” również pomogła mi ogarnąć to, co się działo w moim sercu.
Zrozpaczony
Napisałem do Pawła, żeby wiedział, że gdzieś w Krakowie jest człowiek, któremu nieświadomie bardzo pomógł. Nie spodziewałem się odpowiedzi. A jednak przyszła. I okazało się, że wysłałem mu wiadomość w takim momencie, że dla niego ona też była ważna.
Od tego momentu zacząłem uważniej obserwować jego wypowiedzi.
Dzięki temu pod początek tego roku trafiłem na jego wypowiedź w jednym z wywiadów. Dziennikarz zapytał go o wiarę i stosunek do Kościoła. Paweł odpowiedział w ten sposób:
„Mówienie publicznie o relacji z Bogiem to bardzo niebezpieczna rzecz. Jest to tak intymna i osobista sprawa, że nie lubię się o tym wypowiadać publicznie. Ale nie ukrywam, że jestem katolikiem i wierzę w Jezusa, a swoją wiarę traktuję poważnie. I jestem zrozpaczony tym, co się dzieje w polskim Kościele, a najgorsze jest to, że znikąd nie widzę ratunku. Nikt nic nie wie, nikt nic nie pamięta, nikt za nic nie odpowiada. To wręcz mafijne rzeczy: ukrywanie pedofilii, brak chęci wzięcia odpowiedzialności i stanięcia w Prawdzie. Bezkarność, bezczelność i plucie na ofiary. Wszystko można kupić i sprzedać. Przykład, jaki dają hierarchowie, sprawia, że naprawdę czuję rozpacz. Za mało jest dla mnie w Kościele wiary, a za dużo klerykalizmu i źle rozumianej władzy.
Szczerze mówiąc, już nie wierzę, że nasi hierarchowie będą mieli odwagę stanąć w prawdzie, nie wierzę już, że poniosą kary za swoje czyny. Już jest za późno na to, żeby Kościół sam się oczyścił, a była taka szansa. Wydaje mi się, że ludzie odpowiedzialni za to nie zdają sobie sprawy, jak głęboko i daleko sięga zło, które uczynili. I jakie to będzie miało konsekwencje. Wcale się nie dziwię, że młodzi ludzie brzydzą się takim Kościołem, też się nim brzydzę. Cała nadzieja w świeckich osobach, dla których Kościół jest ważny. W nich upatruję nadzieję, bo już na pewno nie w wysoko postawionych księżach, skompromitowanych na całej linii”.
Dopytywany o to, czy przestał chodzić do kościoła, odpowiedział: „To że jestem antyklerykałem, nie oznacza, że przestałem wierzyć w sens Kościoła”.
Zanurz mnie w rzece
Te odpowiedzi – mocne, ale nieoczywiste – zrobiły na mnie wrażenie. To był bezpośredni impuls, który doprowadził nas do spotkania.
Ponownie do niego napisałem i zapytałem, czy byłby gotowy porozmawiać trochę więcej o tym, czym jest dla niego przestrzeń wiary i jak radzi sobie z tym wszystkim, co się obecnie dzieje w Kościele. I o tym, co stoi za poruszającymi tekstami utworów na płycie „Wracaj”.
Na odpowiedź znowu nie musiałem długo czekać. Umówiliśmy się na rozmowę niedługo po Wielkanocy.
Spotkaliśmy się w jego biurze-studiu w Warszawie. W miejscu, w którym Paweł pracuje, nagrywa dema nowych utworów.
Pierwszego dnia – żeby się wyczuć, oswoić się ze sobą, trochę poznać. Myślałem, że to będzie krótkie spotkanie. Tymczasem trwało prawie pięć godzin. Dotykanie jednego tematu automatycznie uruchamiało wchodzenie w kolejny. A każda kolejna godzina rozmowy pozwalała czuć się nam ze sobą bezpieczniej i bardziej naturalnie. Skończyliśmy koło północy.
Następnego dnia popołudniu spotkaliśmy się ponownie. Tym razem po to, żeby nagrać rozmowę.
Ten odcinek podcastu ma trochę inną konstrukcję niż poprzednie. Poruszamy się pomiędzy trzema utworami, które najmocniej zagrały mi w sercu.
Paweł mówi o tym, co ukształtowało jego wrażliwość, o najważniejszych wartościach, o marzeniach, miłości, rodzinie i wierności. Oraz o wierze, poszukiwaniach, wątpliwościach, wkurzeniu na Kościół. Ale też o nadziej i wierze wbrew wszystkiemu. I o tym, jakim radykałem i fundamentalistą chce być. Jest do bólu szczery, nie boi się mówić rzeczy, za które obrywa mu się z różnych stron.
Zapraszam Was na godzinną podróż w świat Pawła Domagały. Jak zawsze z nastawieniem na takie słuchanie, żeby naprawdę usłyszeć.
Do odsłuchania również na:
Google Podcast
A tu możecie zamówić płytę „Wracaj”: sklep.paweldomagala.pl
Na koniec – tradycyjnie już – jeszcze kilka zdjęć, które – mam taką nadzieję – pomogą Wam lepiej poczuć atmosferę naszego spotkania.
Tak wygląda miejsce, w którym Paweł pracuje nad nowymi utworami. Po lewej obraz Matki Bożej, który dostał od dziadków. W środku muszla z Camino od jednego z „fanów” (chłopaka z poważnymi schorzeniami). Po prawej zdjęcia Pawła i jego żony Zuzy.
W trakcie naszych spotkań Paweł wielokrotnie kontaktował się z domem…
…dostawał maile z instrukcjami…
…bardzo prozaicznymi instrukcjami. Na przykład, żeby wydrukować córce zadania na lekcje angielskiego.
I jeszcze miejsce nagrania.
Ten materiał powstał dzięki wsparciu moich Patronek i Patronów. Swoją pracę dziennikarską mogę wykonywać dzięki społeczności, która ?wykupuje? mój czas z rynku pracy. Jeśli cenisz moje działania dołącz do grona moich Patronek i Patronów.